okiem smakosza

Zawsze Razem, czyli o smętarzu dla zwierzaków

Dziś chciałbym się podzielić z P.T. Czytelnikami pewną obserwacją nazewniczą. Dotkniemy spraw tak ostatecznych i tak nieodwracalnych jak zanik jerów i wyginięcie dinozaurów.

Każdy filolog (ale także historyk, bo onomastyka jest nauką pomocniczą historii) wie, że badania nazewnicze są bardzo ważne dla odtworzenia procesów rozwojowych języka. Ale dotyczy to główne takich nazw własnych, jak nazwy miejscowe, geograficzne czy imiona i nazwiska. Współczesne nazwy np. firm, pubów, pociągów itp. mogą najwyżej coś powiedzieć o kondycji polskiego społeczeństwa lub o tym, co lęgnie się w głowach (często domorosłych) speców od marketingu.

No bo nic o historii języka polskiego nie powie nam obserwacja, że niektóre polskie firmy mają nazwy typu Jarex, Jarpol lub Poljar (ewentualnie Poljarex lub Jarexpol), ale za to dużo to może powiedzieć o panu Jarku, właścicielu owej firmy. Każdy, kto w sklepie wybierał sobie farby do malowania pomieszczeń mieszkalnych wie, że producenci prześcigają się w poetyckich nazwach swoich kolejnych kolekcji. Ale już mało kto wie, że nazwy te zwykle są wymyślane w agencjach reklamowych na sucho (tzn. copywriterzy wymyślają fajne nazwy bez oglądania się na kolory, które one będą nazywać), a potem się je dopasowuje do tego, co wchodzi do produkcji w danym roku.

Zwierzęca branża funeralna

Teoretycznie według polskiego prawa zmarłe zwierzę domowe można oddać do „utylizacji” lub pochować na specjalnie wyznaczonym do tego miejscu. Takich cmentarzy dla zwierząt jest w Polsce już trochę, ale nadal nawet nie tyle, żeby były one w każdym mieście wojewódzkim. Co ciekawe, niektórym przeszkadza nazywanie cmentarzem miejsca, gdzie chowa się zwierzęta (dla nich w obiegu jest jeszcze słowo grzebowisko). Zresztą takie oburzenie może być nawet uzasadnione, bo według słowników cmentarz to miejsce, gdzie chowa się zmarłych (a zmarły w użyciu rzeczownikowym odnosi się tylko do ludzi).

I tu mamy główną myśl dzisiejszego wpisu. Cmentarze dla ludzi zwykle mają niezbyt wyszukane nazwy: Cmentarz Komunalny w Olsztynie, Cmentarz Centralny w Szczecinie, Cmentarz Komunalny Północny w Warszawie itp. Natomiast nazwy cmentarzy dla zwierząt są zdecydowanie bardziej kreatywne: Zawsze Razem, Psi Los, Łąka Pupila, Polana Przyjaciół, Cerber, Tęczowy Las, Tęczowy Most. Wyjątkiem jest prawdopodobnie tylko cmentarz dla małych zwierząt pod Białymstokiem, który nosi nazwę Cmentarz Małych Zwierząt (co jest pewną obserwowalną w tamtych rejonach tendencją do dosłowności nazw, dość przypomnieć, że nawet uniwersytet w Białymstoku nosi po prostu nazwę Uniwersytet w Białymstoku).

W języku miłośników zwierząt funkcjonuje eufemizm odejść za Tęczowy Most:

W styczniu 2017 — po krótkiej, ale ciężkiej chorobie, w ramionach swoich nowych, zrozpaczonych właścicieli Pelunia odeszła za Tęczowy Most. Była wspaniałą sunią — bardzo jej im brakuje. (http://fdz-animalia.pl)

co tłumaczy stylistykę niektórych nazw. Miejscem za Tęczowym Mostem nazywa się oczywiście symbolicznie odpowiednik „ludzkiego” nieba.

Być może to, że „ludzkie” cmentarze mają mało poetyckie nazwy, wynika z tego, że nie muszą one w żaden sposób zachęcać do korzystania z ich „oferty”. Cmentarzy dla zwierząt jest mało, więc raczej nie konkurują one ze sobą o klientów. Ale mimo wszystko muszą jakoś zachęcić ludzi, żeby korzystali z możliwości pochowania martwych zwierząt, a nie utylizowali je lub pokątnie zakopywali gdzie bądź (czyli w ogródku lub na działce).

Nagła puenta

A tak samo jak cmentarze dla zwierząt nazywa się w Polsce domy spokojniej starości, domy opieki (czy, mówiąc brutalniej, domy starców): Tęczowe Zacisze, Tęczowa Dolina, Słoneczny Las, Leśne Zacisze, Spokojna Przystań

Przypadek?

Najnowsze komentarze