smaczki językowe

Trump, Trump, misia bela, misia kasia… w Święto Niepodległości

Gdyby nie było tak paskudnie zimno, a dzieci nie siedziały wgapione w smartfoniki, na podwórkach z pewnością rozlegałyby się wyliczanki: Tramp, tramp, misia bela…

Tramp, tramp, misia bela… Właściwie to może Trump (Donald Trump). Nie my pierwsi skojarzyliśmy polityczne zmiany i emocje z dziecięcą wyliczanką. Prof. Dorota Simonides, znawczyni folkloru śląskiego, zapisała ją w książce pod jakże uczonym tytułem „Ele mele dudki” (1985 r.) w postaci podobnej do spopularyzowanej przez Maleńczuka:

Trumf, trumf, Misia, bela
Misia, bela konfacela
Misia A, Misia B, Misia, Kasia
Kon-fa-ce. (Głubczyce 1967)

Wyliczanka ta znalazła się wśród wyliczanek magicznych, a obok niej taka:

Trumf, trumf, trumf
Herumdibus, herumdibus
Ese, mese, mąka,
Kamplamenta dąka,
Kaplamente itali,
Ajnc, cwaj, draj
Uciekaj! (Katowice-Janów 1956)

Skąd znamy to pierwsze słowo? Ja z gry w karty. Ale, co dziwne, słownikarze uznali je za niegodne i promują rzeczownik atut (atu). A jak to się pisze właściwie? Trąf, trąf // tromf, tromf // tronf, tronf // trumf, trumf, jak Simonides? Chociaż w nowośląskiej pisowni, zgodnej z wymową, to pewnie powinno być trōmf, trōmf. Kto grał w karty, może i ma łeb obdarty, jak głosi stare ludowe przysłowie, ale na pewno słyszał, rozumiał tr…fy i używał tr…fów.

Wracajmy na chwileczkę do Donalda Trumpa. Ta nietuzinkowa postać rozgrzała emocje polityczne do tego stopnia, że nawet komentatorzy lingwistyczni pozwalają sobie na aluzyjki. William Germano, objaśniając na stronach BBC etymologię i znaczenie tego nazwiska, napisał, że znaczenia z wielu epok i języków właśnie zbiegły się w jednym punkcie i momencie politycznym. Trump może pochodzić od włoskiego trionfi, więc mieć związek z angielskim triumph, polskim triumf. Za pośrednictwem wysokoniemieckiego może mieć związek ze słowem trąba (co bywa antonimem do mędrzec), ale może i z francuskim czasownikiem tromper, czyli: oszukać. Trump to może być osoba wyjątkowo doskonała, atut — lub oszust. Ha!


Sowiecki kosmonauta Jurij Gagarin
Sowiecki kosmonauta Jurij Gagarin

Teraz powrót do wyliczanek sprzed epoki. Wśród rymowanek szkolnych opublikowanych przez Dorotę Simonides była następująca:

Cep cepa cepem pogania.

Przeszła przez cenzurę, bo brzmi jak zwykły językowy łamaniec, a przecież jej urok polegał na tym, że „objaśniała” ona nazwę hegemona, który niewolił wówczas pół świata, w tym Polskę. CCCP!

Tak się walczyło, szeptaną propagandą, o niepodległość Ojczyzny. Mamy więc Narodowe Święto Niepodległości. A moglibyśmy nie mieć. Mam na myśli nie tylko inny, niekorzystny obrót dziejowych okoliczności, ale także zmiany w słownictwie. W słowniku Lindego, pisanym, jak już kiedyś wspominaliśmy, w zawierusze wojen napoleońskich, współwystępowały jeszcze jako synonimy podległości dependencja i zawisłość:

linde-podleglosc

Meandry rozwoju języka i nasze wybory sprawiły, że nie mamy Dnia Independencji ani Dnia Niezawisłości, choć organizacja, która stawiała sobie za cel wyzwolenie Polski spod władzy komunistycznej miała w nazwie Wolność i Niezawisłość. Kolejnym rzeczownikiem wchodzącym w związki znaczeniowe jest suwerenność. Po wyborach parlamentarnych roku 2015 odżyło słowo suweren jako synonim Narodu, czyli ludu, we władzy ludu, znaczy demokracji. A przecież chodzi w zasadzie o wolność Polski. A wolność to swoboda. Swoboda to luz i przeciwieństwo napinki, te zaś stoją w sprzeczności z patriotycznym zadęciem i tromtadracją, dla niektórych nieodzownymi przy państwowych świętach.

Więc jak to szło?

Żona Trumpa prezydenta
Jest dziś wniebowzięta
  W parlamencie chodzą słuchy
Obamowej buchła ciuchy
Junior Busz Jerzy
  W Boga już nie wierzy
  A Radwański
Przespał Anioł Pański
Przy poręczy
Clintonowa klęczy
Sumienie ją dręczy.
Eus deus kosmateus
  I morele baks!

Najnowsze komentarze