Trawestując piosenkę Happysad:
I takim dziadersem być,
Co otuli ciebie całą,
Ogrzeje ciało, zmyje resztki parszywego dnia.
I uspokoi każdy nerw,
Zabawnie pomarszczy dłonie,
A kiedy zaśniesz, wiernie będzie przy twym łóżku stać.
W Radiu dla Ciebie spotkało się dwóch wybitnych dystansersów: redaktor Robert Łuchniak i językoznawca Artur Czesak. Ich rozmowy o dziaderstwie, boomersach i zoomersach możecie
posłuchać na stronie radialub przeczytać ją poniżej:
Robert Łuchniak: — Będziemy się dzisiaj zastanawiali, kim jest dziaders. I dlaczego to słowo akurat teraz tak mocno wróciło do gry. Tylko mogę przypomnieć, że rok temu Grzegorz Chlasta zastanawiał się z Janem Śpiewakiem w porannym programie Radia dla Ciebie, co znaczy ów dziaders. A teraz to słowo… robi karierę, wręcz w ten sposób możemy to ująć. Czy kojarzenie go z którąś stroną sporu politycznego jest słuszne? Niekoniecznie, gdyż z jednej strony w mediach społecznościowych tacy publicyści jak Paweł Wroński czy Tomasz Lis się zastanawiają, czy są dziadersami. Wojciech Wybranowski po drugiej stronie barykady wręcz ma coming out, bo pisze o sobie sweet dziaders. A niektórzy się bronią przed tym dziadersem, mówiąc, że są dopiero po czterdziestce. Może nam pomoże nasz rozmówca…
Artur Czesak: — Tak, Radio dla Ciebie dzierży tu, jeśli nie palmę pierwszeństwa, to przynajmniej Internet pamięta, że o dziadersie tutaj mówiono na długo przedtem, nim to słowo stało się modne.
RŁ: — Też tak czasem mówię: myłem ręce, zanim to było modne.
AC: — (śmiech) Trzeba by zobaczyć, jak to słowo było używane jeszcze kilka tygodni temu, przed protestami i debatami publicystycznymi, które dziadersa upowszechniły. Obecne było bardziej w dyskursie lewicowo-progresywnym — znowu słowo modne, ale skoro mówimy o nowościach, to sobie pozwoliłem — i oznaczało jednak mężczyznę w wieku średnim lub średnim plus (kolejny neologizm), który jest dobrze ustawiony społecznie, a zarazem chciałby i dyktować styl życia, i być postrzeganym nie jako ten dyktujący czy w jakiś sposób konserwatywny, ale jako modna awangarda, która wskazuje drogę. No i tam pokazywano różne prominentne postaci, które tymi dziadersami mogłyby być. Część z nich pan wymienił.
RŁ: — Czyli mężczyzna wpływowy i raczej nienowy. A jakaś granica wiekowa istnieje według pana? Czy to, co się wydarzyło wokół tego słowa, pozwala nam dociekać, gdzie zaczyna się dziaderstwo, jeśli chodzi o PESEL?
AC: —O nie! Językoznawcę należy pytać o funkcję przyrostka -er i o to, dlaczego mamy zdublowaną końcówkę liczby mnogiej (-s). Tak jak jeden Beatles. A jeśli chodzi o społeczne czy socjologiczne czynniki, to wszyscy jesteśmy właściwie na równych prawach: obserwatorów czy nawet współtwórców tych rozmaitych debat. Z pewnością jest tam jakiś element wiekowy, ale w ramach równościowego spojrzenia na świat zaczęto się zastanawiać, czy kobieta chcąca uchodzić za wyrocznię nie może zostać nazwaną dziaderką, a może jakąś baberką…
RŁ: — Tak, dziaders i babers już też powoli się pojawia.
AC: — Mamy do czynienia z pewnymi mechanizmami językowymi, w których współobecny jest i żart, i poważna ocena. Ciekawe. Nie jest to raczej czysto peselowe, odnosi się do pewnych postaw społecznych. Tak jak można być starym maleńkim — tak o sobie kiedyś powiedział profesor Miodek, jako o trzylatku, który wiedział, kto napisał „Wesele” — tak samo można być nie w wieku dziadka, żeby na miano dziadersa zasłużyć. Podobnie jak boomerskie zrzędzenie nie musi się wiązać z datą urodzenia koło roku czterdziestego ósmego.
RŁ: — A czy podejrzewa pan, że dziadersi będą mieli swój rewanż? Na okej, boomer zaczęto odpowiadać okej zoomer, do tych młodszych. My mamy też pewne mechanizmy ochronne, my nawet w szyderze możemy być lepsi na niektórych polach. Tak jakbym się już sam do dziaderstwa przyznał, ale trudno. AC: —
AC: —To my tutaj wybrzmiało…
RŁ: — Spodziewa się pan rewanżu?
AC: — Społecznie zawsze silniejsze było narzekanie na tę okropną dzisiejszą młodzież. Już w starożytnych rękopisach się podaje, że świat zmierza ku zupełnemu upadkowi, bo młodzież nie słucha starych. Więc i te określenia na wszystkich gołowąsów i mołokososów, czyli tych, co jeszcze mleko ssą, zwanych później młokosami, na inne szczeniackie zachowania… porównania do niedojrzałych zwierzątek. Myślę. że starsze pokolenie sięgnie do repertuaru od dawna obecnego. A to co pan powiedział w nawiązaniu do pokolenia Z i do komunikatora Zoom, jeśli dobrze zrozumiałem ideę…
RŁ: — Chyba pokolenie Z bardziej tu wchodzi w grę. Pokolenie boomu powojennego, baby boomu. Jak jedni boomersi, to drudzy są zoomersi.
AC: — Idę, proszę pana, w hardcore, i powiem, że to zależy od tego, gdzie będzie węzeł kontaminacyjny postawiony. Czyli gdzie się pojawi granica morfologiczna w budowie wyrazu. Czy zobaczymy samo „z” podmienione w boomerze, czy dostrzeżemy jeszcze jakiś żart, obecny tam celowo lub który nam się skojarzy.
RŁ: — Wszystko jasne. A teraz rzecz następująca. Czy to nie jest taki mechanizm, że jednak pewna poprawność obowiązuje, różne strony. Jeśli będziemy się czepiać rozmaitych mniejszości na rozmaitych forach, portalach, to ktoś nam jakąś finfę w nos będzie usiłował wymierzyć. Takich obszarów jest bardzo dużo, nie musi nawet chodzić o mniejszości. Kobiety nie wypada atakować w pewien sposób, ludzi za poglądy też nie wypada. Ale jak sobie ustawimy kogoś jako dziadersa, to już można wszystko! To nie jest taki mechanizm?
AC: —Zaczął pan w taki sposób, że w ogóle okazałoby się, że niemożliwe są kłótnie, wybory, partie polityczne, spory ideowe i tak dalej, gdybyśmy wszyscy mieli się wyłącznie kochać i w związku z tym zgadzać. Myślę że społeczeństwo współtworzy zarówno współpraca, jak i spór, który może być twórczy. Wydaje mi się, że w każdej krytyce jest wystawienie sobie przeciwnika, czyli wytwarzanie jego obrazu, który łatwiej wyśmiać, w którym wyolbrzymiamy jakąś cechę, w którym trochę deprecjonujemy i odczłowieczamy. Gdzieś przeczytałem
Oho, zaraz dziadersi wypełzną ze swoich nor
Czyli nie dość, że stary, to jeszcze taki trochę jak borsuk, a może i jakiś obrzydliwszy stwór.
RŁ: — Od razu bym odparowywał: ale ze spłaconych…
AC: — No proszę, proszę, to jest podłe, podłe.
RŁ: — (śmiech)
AC: — I dlatego młodsze pokolenie w ogóle nie przejmuje tego światopoglądu, że kredyt musi być, bo można mieszkać w squacie.
RŁ: — Ale wszedłem w słowo. I…
AC: — I jeśli sobie tak kogoś ustawimy do tej finfy, do tej krytyki, to jest prościej. Teraz zresztą testujemy pewne granice czy je przesuwamy. Okazuje się, że jakieś słowo może się pojawić w przestrzeni publicznej, niektórzy są zszokowani i oburzeni, a inni wręcz pochwalają. To zawsze było: wulgarność, dewulgaryzacja, neologizmy. Nowe słowa tworzą się każdego dnia niemal. Słownikarze nie nadążają ich spisywać. Tylko w takich momentach, gdy mamy chwilę zatrzymania, zwracamy na nie uwagę i miło jest o nich podyskutować.
RŁ: — Zajrzyjmy jeszcze na Dobryslownik.pl. U was jest cała grupa -ersów po prostu. Tam pewnie by się znaleźli blokersi i z lat 80. znane mi słówko, uchodzące wtedy za obrazę, popersi.
AC: — To słowotwórstwo w polszczyźnie zwane seryjnym. Niektórzy chcieli je zdeprecjonować i nazywali wręcz małpim. Mamy całą masę wyrazów na przykład kończących się na -mat, maseczkomaty w dobie pandemii, nie tylko parkomaty czy bankomaty, pod cmentarzami widnieją zniczomaty. I tak samo się tworzy nazwy subkultur, trochę na wzór chóru rewelersów — pamiętamy, pamiętamy doskonale z lat 30. i 40. takie chóry
RŁ: — Tak, tak.
AC: — Na przystankach mogą stać przystankersi i tak dalej. Seryjność tworzenia tego typu form jest jedną z cech współczesnej polszczyzny. Zwróćmy uwagę, że w dziadersie, którym się dziś zajmujemy jako słowem nowym, rdzeniem jest prasłowiański *dědъ. Prasłowiańskie *dědъ, które w polszczyźnie zamieniło się w dziad. Czyli mamy do czynienia ze słowem liczącym półtora tysiąca lat, które zyskało ostatnio nową strukturę i nowy niuans znaczeniowy. To fascynujące jest.
RŁ: — Ale niczego nowego, jak rozumiem, w tym mechanizmie pan nie widzi.
AC: — Mogę powiedzieć, że taka seryjność, powtarzalność, może do pewnego momentu być uznawana za kreatywną i ciekawą, ale możemy też zmęczyć czymś takim naszych odbiorców. I może się okazać, że za chwilę nie będziemy chcieli obcych przyrostków. Albo że ciekawsze jest dodanie nazwy miejsca swojskiego: tam, gdzie się pakuje, czyli na siłowni, jest pakernia — z rodzimym zakończeniem wyrazu, chociaż pakować i paker takie nie są. Zwracajmy raczej uwagę na treść, twórzmy słowa, które trafiają w jakiś punkt, którego chcemy dotknąć. I wtedy będziemy twórczy, a nie półautomatyczni. Nie będziemy tworzyć wyrazów spod jakiejś sztancy, bo to się nikomu nie spodoba.