okiem smakosza

Pułapka Google. Czy wiesz, ile błędnych informacji językowych krąży w Internecie?

Nie, nie chodzi mi o fora, serwisy w rodzaju zadanie-domowe.pl czy jakieś inne różne mniej lub bardziej niepoważne stronki. Mam na myśli strony, które wyglądają wiarygodnie, ze względu na adres strony, osobę czy firmę je prowadzące itp. Serwuje się na nich takie kartofle, że głowa boli.

PROLOG: SKĄD TO SIĘ BIERZE?

W wielu ambitnych i intrygujących filmach akcji jest taka scena, gdy goniący dopada w końcu ściganego, uprzednio zużywszy siedemnaście magazynków, i zamiast od razu go kropnąć (co przez ostatnie dziesięć minut filmu próbował zrobić z daleka), to zaczyna monolog. W którym oczywiście zdradza swój cały niecny plan i w efekcie albo dostaje po łbie, albo okazuje się, że jest nagrywany na dyktafonie itp.

W „Pułapce Google” zaprzeczymy klasycznym filmom akcji i najpierw zdradzimy tajemnice, a potem przejdziemy do ścigania.

Dlaczego zatem tak często po wpisaniu do Google’a standardowego pytania „x czy y?” trafiamy na strony stwarzające pozory wiarygodnego opisu, a faktycznie serwujące nieświeże produkty po terminie do spożycia? Czy ich autorzy chcą nas zrobić w bambuko? Nie, ci wszyscy polonistyczni opowiadacze chcą dobrze, ale zwykle po prostu omawiają i przepisują nonsensowne informacje podawane w słownikach (też zresztą przepisywane od słownika do słownika).

trampki

ROZDZIAŁ PIERWSZY: TRAMPKÓW CZY TRAMPEK

Pytanie klasyczne. Jeśli zaczniemy wpisywać je w Google, to reszta sama się podpowie. Mnie na pierwszym miejscu wyskoczyła strona z niby sensownym opisem. Najpierw następuje wprowadzenie (możecie je pominąć, bo i tak nic nie wnosi):

Nie mamy „trampków” czy „trampek”?
Dopełniacz, o czym już nieraz pisałem, to przypadek sprawiający bardzo często kłopot. Tyczy się to zwłaszcza rzeczowników w liczbie pojedynczej, ale nie tylko, bo choć dziś będzie o dopełniaczu, to jednak o dopełniaczu rzeczownika liczby mnogiej. Tym rzeczownikiem jest wyraz trampki. Jeśli ktoś kupi sobie trampki, a jego/jej kolega ich nie ma, to co powie? „Nie mam trampków” czy „Nie mam trampek”? (filologpolski.blogspot.com, 1 lipca 2014, dostęp 20.06.2023)

Przeczytaliście jednak? No to sami widzicie, że nic nie wniosło. Ale teraz za to akcja nabierze rumieńców:

Drugi wariant jest poprawny, pierwszy zaś należy odrzucić. Co ciekawe, końcówka -ek dla rzeczowników w dopełniaczu liczby mnogiej jest raczej zarezerwowana dla rzeczowników żeńskich. Mówimy na przykład, że nie ma tenisówek, dziewczynek, książek. Trampek jest rodzaju męskiego, więc można tu mówić o pewnej nietypowej odmianie, niemniej trzeba zapamiętać, że jeśli się nie będzie miało tego właśnie obuwia, należy powiedzieć, że nie ma się trampek (nigdy trampków).

Autor tego pięknego wpisu trampków chce odrzucić, bo „niemniej trzeba zapamiętać”, że „nigdy trampków”. Ale dlaczego, why, warum? Skąd mu to przyszło do głowy? To proste, otworzył „Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN” i przeczytał tam „lm D trampek (nie: trampków)”. Zęby zgrzytają. Dlaczego zabraniać formy, która jest regularna (jeden trampekdwóch trampków) i używana. Rzadsza, ale używana. Znajdziemy ją na przykład u Cezarego Michalskiego, Andrzeja Żuławskiego, Marka Krajewskiego.

To dlaczego w WSPP PWN jej zabroniono? Odpowiedź jest smutno prosta. Zapewne dlatego, że tak samo zrobiono w „Słowniku poprawnej polszczyzny PWN” z 1973 roku (!) i przepisuje się to w kółko (znany nam już łańcuszek nieprawdy). Po szczegóły zapraszamy do hasła trampek w Dobrym słowniku.

opony_barROZDZIAŁ DRUGI: BAR WZIĘTY

A gdyby tak na pierwszym miejscu w Google wyskoczyła nam strona jakiejś poradni językowej? Tam chyba nie przepisuje się ot tak werdyktów słownikowych? Ha, dobry żart…

Pytanie do poradni: „Czy rzeczownik bar jako nazwa jednostki ciśnienia się odmienia, a jeśli tak, to jak?”. Czyli bara czy baru? Autorka odpowiedzi przynajmniej podaje wprost, skąd bierze swe sądy:

Jak wyjaśnia Słownik współczesnego języka polskiego pod redakcją Bogusława Dunaja, rzeczownik bar jako nazwa jednostki ciśnienia należy do rzeczowników męskonieżywotnych i odmienia się zgodnie z paradygmatem właściwym dla tych rzeczowników. W przeciwieństwie do rzeczownika bar ‘pierwiastek chemiczny’ rzeczownik bar ‘jednostka ciśnienia’ ma jednak liczbę mnogą. Tak więc odmiana tego rzeczownika jest następująca:

Liczba pojedyncza
M. bar
D. baru
C. barowi
(…)
(fil.ug.edu.pl, 26 lutego 2014, dostęp 20.06.2023)

Skróciłem listę przypadków i pogrubiłem drugi — dopełniacz. Z formą błędną, nie ma co ukrywać. Czy ciśnienie w oponie ma wynosić 2,2 baru?? Chyba że sałatkowego. 2,2 bara!

Tutaj łańcuszek nieprawdy ciągnie się od lat 60. XX wieku. Opisaliśmy to w haśle bar w Dobrym słowniku.

wpatrzec_internetROZDZIAŁ TRZECI: W CO MOŻNA WPATRZEĆ SIĘ W INTERNECIE

Wiemy już, że może wprowadzić nas w błąd domorosły polonista. Wiemy już, że może wprowadzić nas w błąd rosły polonista z poradni językowej. A jeśli na pierwszym miejscu w Google pojawi się strona Onetu, czegoś, co nazywa się „Polski bez błędów. Poradnik językowy dla każdego” i co było wydane drukiem?

Spójrzcie na tytuł rozdziału trzeciego powyżej. Można by mieć wątpliwości i szukać w Google: wpatrzyć czy wpatrzeć? Jaką dostaniemy odpowiedź? Taką:

Czasownik, od którego pochodzą te wyrazy, ma formy oboczne patrzeć/ patrzyć. Jednak w przypadku wpatrzeć się/ wpatrzyć się poprawny jest tylko jeden wariant, z końcówką -yć. Dlaczego? Powszechniejsza w użyciu forma wpatrzyć wyparła postać bezokolicznika zakończoną na -eć. (portalwiedzy.onet.pl)

Co za [piiiiip]! Ekhm, pewne nieścisłości ;-). Przecież oba te warianty czasownikowe są równie częste w uzusie, w poważnych książkach i tekstach. Tylko żeby to wiedzieć, to trzeba przeprowadzać żmudne kwerendy, a potem opisać wnioski. Tak jak zrobiliśmy to w Dobrym słowniku w haśle wpatrzyć się.

A co zrobiły autorki cytowanego powyżej zapisu? Nie będzie niespodzianki: skopiowały nieszczęśliwą informację z „Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN”. Chyba jednak czuły, że coś tu nie gra, gdyż próbowały dodać do niej jakieś uzasadnienie…

EPILOG

Gdy takich przykładów zbierze się najpierw kilkadziesiąt, a potem kilkaset, to robi się to naprawdę przerażające. Wpiszecie w Google dowolne „x czy y?” (zresztą Google samo często podpowiada takie zapytania) i macie spore prawdopodobieństwo, że wśród pierwszych wyników będą głupoty, łańcuszki nieprawdy, powtórzenia tych samych niezweryfikowanych, a ostatecznie nierzetelnych informacji o odmianie, wariantywności, poprawności itd. Ale nie ma skutków bez przyczyny. A przyczyny już znacie („7 faktów o słownikach…”, „Co słowniki wiedzą lepiej…”).

Materiału na kolejne rozdziały mamy jeszcze trochę. Jeśli „Pułapka Google” odniesie sukces i zarobi na siebie w pierwszym tygodniu wyświetlania, to powstanie — w myśl żelaznej zasady hollywoodzkiej — „Pułapka Google II”.

Aha, jeszcze (klikalne) lokowanie produktu:

Oferta

 

Najnowsze komentarze