Bo tak na logikę… Dlaczego mówimy, że się odchudzamy, skoro chcemy się od-grubić? Po jedenaste, nie logizuj!
Cóż jest takiego nielogicznego w języku polskim? Och, jest tego caaaała masa. Zaczniemy od najpowszechniej podnoszonej sprawy, czyli
podwójnej negacji
Chodzi oczywiście o to, że nikt nie jest doskonały. Mądralińskie smerfy Ważniaki uwielbiają dumać nad tym, czy w piosence poniższej
chodzi o to, żeby ‘wszystko robić’. To logiczne przecież: nic nie robić to podwójne zaprzeczenie, czyli daje w efekcie brak zaprzeczenia. Tak jak kot — nie kot — nie nie kot (czyli znowu kot). Albo je — nieprawda, że je — nieprawda, że nieprawda, że je (czyli znowu je).
Na dodatek w takim angielskim choćby mówi się przecież to do nothing, czyli ‘robić nic’, a zatem jakże sensownie i logicznie!
A w polszczyźnie mamy wiele zaimków, które wymagają zaprzeczonego czasownika:
- Nie widziałem nikogo.
- Nie podał mi niczego.
- Nikt mnie nie lubi.
- — Panie władzo, nic mi o tym nie wiadomo, żebym wczoraj w nocy sikał sąsiadowi na balkon. — Gdyby pan nie sikał, toby żadnego problemu nie było.
Nie jesteśmy jednak wcale jedyni, oto przykład słowacki: Máš čas? (masz czas?) Nie, nikdy nemám čas (nie, nigdy nie mam czasu).
Nie da się też pominąć znanego dowcipu:
Profesor filologii polskiej na wykładzie:
— Jak Państwo wiecie w językach słowiańskich mamy nie tylko pojedyncze zaprzeczenie. Jest też podwójne zaprzeczenie. A nawet podwójne zaprzeczenie jako potwierdzenie. Nie ma natomiast podwójnego potwierdzenia jako zaprzeczenia.
Na to student z ostatniej ławki:
— Dobra, dobra.
Oczywiście, w podwójnej negacji można się zagubić i nikt nikomu nie wykaże, że tak nie jest:
Ponoć, jak twierdzi jeden z najwybitniejszych współczesnych myślicieli europejskich filozof niemiecki Gadamer Hans Georg (1900-2002), kto mówi językiem niezrozumiałym dla nikogo poza nim, nie mówi w ogóle. (Marian Bobran, Mój głos w dyskusji o językoznawstwie kognitywnym, 2006)
Chodziło raczej o kto nie mówi językiem zrozumiałym dla nikogo poza nim… lub kto mówi językiem niezrozumiałym dla każdego poza nim…
Ale nie tylko w składni doszukujemy się nielogiczności, ile ich siedzi w samych słowach, w tym,
co te słowa logicznie znaczą
Zjedźmy razem do kopalni nielogiczności, ubrani w kombinezon osoby logizującej w języku. Gotowi do szukania logiki w pokładach nielogiczności? To zaczynamy.
Dlaczego mówimy, że się odchudzamy, skoro chcemy się od-grubić? A zatem od-tłuścić, jak mleko. Wspominał już o tym Artur w „Walce z wiatrakami”, a dobrosłownikowe wyjaśnienie możecie znaleźć tutaj. I z tej samej beczki: dlaczego mówimy, że żołnierz odznaczył się w boju? Czyżby zdjął on z munduru wszelkie znaczki i zwiał, gdzie pieprz rośnie?
Dlaczego ten, kto widzi dobrze tylko z bliska, nazywa się krótkowidzem? A nie bliskowidzem? Czyżby on widział dobrze tylko przez jakiś krótki czas?
Dlaczego mówimy schody, tak jak byśmy tylko po nich schodzili… Chyba że wchodzić powinniśmy po wchodach. No i może z Syrii to jest uchodźca, ale u nas to już jest przychodźca.
I samochód się bez sensu nazywa, bo to powinien być samojezd…
Niezwykle nielogiczne jest to, i tu chyba docieramy do dna naszej kopalni nielogiczności, że można
polecieć… na nogach (czyli pobiec),
a pociąg, gdy odchodzi, to odjeżdża…
Gubimy się też w tym, że mielimy ziarno na mąkę, co oznacza, że… mielimy mąkę. A gdy nam kipi woda w garnku, to mówimy, że kipi garnek.
I tego mało, bo obieramy skórkę, czyli… obieramy jabłko.
Brak logiki może też być przyjemny całkiem, gdy
brak logiki wynika z grzeczności
Dlatego przecież dziennikarz do byłego prezydenta wciąż mówi panie prezydencie, a do podporucznika w wojsku nie wypada się inaczej zwrócić niż panie poruczniku.
Przy tym wszystkim już naprawdę niewiele znaczy, że album nie odmienia się jak forum (choć też jest z łaciny).
Bo w języku logiki, ścisłej logiki, być nie musi. I bardzo dobrze, język nie służy wyłącznie do logicznego wyrażania myśli. Jakże mogłoby być inaczej, skoro sam człowiek tylko w drobnej części jest istotą logiczną… Czyż nie? I nic z tym nie zrobisz.