Miesiąc temu odgrażałem się, że wrócę poopowiadać o wihajstrze. Skrywa on bowiem jeszcze jedną tajemnicę: „samocha” czy „cecha”? Dzięki jej odsłonięciu każdy dysortografik będzie czuł się z wi(c)hajstrem dobrze. Zapraszam na suplement (do) wihajstra.
Wydaje się, że to, że wihajster pochodzi od niemieckiej frazy, w której jak byk stoi h, powinno przesądzać kwestię pisowni. Nie jest to jednak takie proste. I nie można powiedzieć, że tylko ignoranci stawiają ch:
Na marginesie pozwalam sobie na uwagę, że z przyczyn zapewne historycznych romańska grupa językowa leży nam lepiej niż germańska, mimo przecudownych naleciałości z języka niemieckiego. Buchwel, hebel, szlafrok, wichajster, mesel, szlafmyca… Między nami mówiąc, nie wiem, co to jest wichajster, aczkolwiek sama używałam określenia milion razy… (Joanna Chmielewska, Stare próchno, 2006)
Jeżeli podejść do problemu, badając przede wszystkim uzus, tak jak z założenia opisujemy język w Dobrym słowniku, to dojdziemy do jedynie słusznego wniosku, że w pisowni tego słowa obowiązuje jedna zasada — „piszta, jak chceta!”. Marzenie dysortografika! Albo dysortografa. W danych Narodowego Korpusu Języka Polskiego jest prawie równowaga we frekwencji występowania form z h i ch. Między innymi dlatego opisaliśmy wersję z ch jako dopuszczalny (choć uznawany przez wielu za niepoprawny) wariant. Wbrew np. Wielkiemu słownikowi poprawnej polszczyzny (2004) pod red. Andrzeja Markowskiego. A Mirosław Bańko komentuje pisownię przez ch w sposób następujący:
W Słowniku polszczyzny potocznej, wydanym przez PWN [chodzi o słownik J. Anusiewicza i J. Skawińskiego] przytoczone w formie ! wichajster, w przykładzie z adnotacją zasłyszane. Jak autorzy mogli „zasłyszeć” ch? (M. Bańko, Słownik wyrazów trudnych kłopotliwych, Warszawa 2010, s. 330)
Ciekawostka słownikowa
Dobry słownik nie jest pierwszym słownikiem, w którym zauważa się wersję z ch i nie odrzuca jej jako całkowicie niepoprawnej. Identyczne rozwiązanie z identycznym – korpusowym – uzasadnieniem przyjęto w Słowniku zapożyczeń niemieckich w polszczyźnie (2008) pod red. Marka Łazińskiego. Inna sprawa, że w tym słowniku słowo to moim zdaniem w ogóle nie powinno się pojawić, bo nie jest „zapożyczeniem niemieckim”… Co już zresztą wszyscy wiemy.
Zastanawiać się można, czy przypadkiem ktoś nie wpadł na pomysł, że różna pisownia może wiązać się z innym znaczeniem (jak chociażby w parze morze i może). Otóż wpadł, ale chyba przypadkiem. W Słowniku gôrnoślonskiej gôdki Bogdana Kallusa (2007) są dwa odrębne hasła (w obu wariantach pisowni), z których każde ma… inną definicję. Zgodnie z tym opisem
- wichajster to ‘jakieś urządzenie’ (s. 224),
- a wihajster to ‘takie coś, rzecz nieokreślona’ (s. 225).
Niby to samo, ale jednak nie to samo…
Ciekawostka redakcyjna
Mimo tego, że etymologicznie jak najbardziej uzasadniona jest pisownia przez h, to przecież trzeba pamiętać, że słowo wihajster nie powstało na gruncie języka ogólnego — przede wszystkim nie funkcjonowało na początku w ogóle w piśmie. Przyjmowany w takich okolicznościach sposób zapisu ortograficznego jest wtórny i niekiedy był zapewne po prostu przypadkowy. Ktoś zapisał znane ze słyszenia (może z gwary) słowo tak, ktoś inny inaczej. Gorzej, że współcześnie nawet w książkach wydawanych mniej więcej w tym samym czasie przez to samo wydawnictwo (w tym wypadku W.A.B.) pisownia nadal potrafi nie być konsekwentna:
Ten mały zakrzywiony wichajster, który służy do wyginania drutu, tak, właśnie ten, ten niepozorny wichajster, został wynaleziony przed wiekami przez kapłanów egipskich, którzy oddali się usilnym studiom nad drutem. (Tomasz Piątek, Pałac Ostrogskich, 2008)
Ośle, tu nie trzeba korkociągu, tylko trza ruszyć mózgownicą. Widzisz tę blaszkę. Wystarczy ją czymś podważyć jakimś wihajstrem, i opaska puści, a później to już trzeba będzie łatwo zedrzeć i odkręcić. (Ryszard Ćwirlej, Mocne uderzenie, 2011)
Ciekawostka poetycka
I to już koniec naszej sagi o wihajstrze. Zakończy ją nieznana perła polskiej poezji, zaginiony klejnot polskiego socrealizmu, fragment wiersza Tadeusza Chrzanowskiego pt. Tarnów:
Jeżeli mam rymować stylem przewodników,
To proszę — przejdźmy teraz do innych pomników.
Na wprost ratusz — widzicie — oto piękny przykład
Renesansu, co u nas z gotykiem się wikła:
Tu attyka… tu profil… tu grzyms… tu „wihajster”
A na tym wszystkim wieża, a na niej — brandmajster
(czyli strażak) zaś w środku gmachu, jak w serduszku,
muzeum z wieńcem srodze wąsatych Sanguszków.
(Z tomu Powitanie lata, 1957)
Byle do lata!