Czasem wydaje się coś, o czym wspomnieć trzeba. Wydaje się nie mnie, tylko wydaje się w postaci książki. A nawet leksykonu. Ten podhalański leksykon już tylko po przekartkowaniu poi mą spragnioną duszę. Przedstawiam zatem: Kąś z obu rąś.
Co to jest leksykon?
Często sprawdzamy w Dobrym słowniku synonimy i wyrazy bliskoznaczne. Bardzo często używamy ich wymiennie, dzięki czemu ożywiamy stylistycznie nasz tekst i unikamy powtórzeń. A powtórzeń się boimy, bo czerwone powt. w zeszycie do polskiego jest jedną ze zmór i powracających koszmarów wielu z nas.
Dzisiaj przyjrzymy się różnicom między słownikiem a leksykonem. Słyszę głosy: „Arturze, piszesz, jakby to nie było oczywiste”. Otóż nie jest. Jedną i jasną odpowiedź znają tylko tacy prymusi, którym wystarczy definicja wkuta ongiś głęboko a bezrefleksyjnie.
Różni się albo się nie różni. Leksykon może być synonimem słownika.
Było tak dawniej — na stronie tytułowej dzieła Jana Mączyńskiego z 1564 r. widnieje Lexicon…, ale po wstępach, przed literą A czytamy, że jest to… Dictionarium.
Taka wymienność pojawia się i w czasach nam bliższych — we Wprowadzeniu do leksykografii polskiej (wyd. 1, Katowice 2003, s. 126) prof. Piotr Żmigrodzki używa zamiennie słownika i leksykonu, ale robi zastrzeżenie, że
w metaleksykografii (…) leksykon oznacza słownik z elementami informacji encyklopedycznej, a więc zupełnie inny typ publikacji.
Informacja encyklopedyczna zaś to taka, która wykracza poza dane ściśle słownikowe — interpretuję błyskotliwie. A dane ściśle słownikowe…
Leksykon podhalański, czyli wielki Kąś
- Lata fascynacji Podhalem
- 1,5 miliona słów w korpusie
- 12 lat pracy uczonego
- 10 tomów
Nowa jakość! Takiego dzieła jeszcze nie było. Popularny i naukowy. Naukowy, a świetnie się czyta.
Profesor Kąś wprawdzie jest leksykografem używającym komputera, a nie ślęczącym nad pudłami fiszek, ale niestety, z całym szacunkiem dla Gutenberga i Autora, do wersji drukowanej nie dołączono modułu Ctrl+F! Są za to dwie płyty z archiwalnymi nagraniami gwary. Ale wersji elektronicznej brak. Może do dziesiątego tomu dołączą PDF?
Drugie „niestety” to kolorystyka okładki. Okładka imitująca zgrzebne płótno kontrastuje z bogactwem wnętrza.
Najstarsi górale podzielili się z autorem swoją wiedzą, a młodsi otrzymali przewodnik pośredniczący w jej przekazywaniu. Miałem zaszczyt i przyjemność być na promocji dzieła 23 lutego na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Bańka u Kąsia
Popatrzmy na hasło „bańka”, jedno z tysięcy, i na fotografie. Opracowanie Kąsia łączy dane językowe z wiedzą o kulturze, gwarę z językiem ogólnym, a historię i tradycję ze współczesnością. To jest dla mnie magia słownika, znaczy leksykonu.
Można do dzieł słownikarzy vel leksykografów sięgać po to tylko, żeby szybko coś sprawdzić, a wtedy takie dzieło można by nazwać *sprawdzalnikiem. Dla pełniejszego zrozumienia warto przeczytać przykłady użycia (pisał o nich niedawno dr Szałkiewicz). Kąś to wie i przykładów użycia nie żałuje. Leksykon wciąga. Chyba nie tylko mnie, podejrzewanego o lekturę słowników nałogową, maniakalną i kompulsywną?
Kończę. Idę czytać.