Dzięki koincydencji dni świątecznych, tworzącej niektórym nawet dziewięciodniowe długie weekendy, dzięki juwenaliom, „Nocom Grilli” i pięknej pogodzie rozpoczął się sezon grillowania. Rano na wybory, a potem na grilla!
Kurczaczki już przyjemnie skwierczą, to mogę spokojnie dzielić się refleksjami. Właśnie, jeśli już o kurczaczkach mowa. Pomyśleć, że dwadzieścia lat temu językoznawcy najusilniej przypominali, że sprzęt do przyrządzania kurczaków z rożna zwie się rożen, a nie !rożno (wykrzyknikiem przed słowem oznacza się formę niepoprawną). Może też niektórzy byli skłonni te rożna zacząć akceptować. A tymczasem — ziuuu! — i problem zniknął wraz z pojawieniem się grilla, wielu grill… Grilli czy grillów — bezproblemowa to nasza fleksja nie jest. Nawet jeśli kupuje się pojedynczy, choćby duży grill — bo może dużego grilla?
Mmm, mniam, aż sobie zarymuję: bezproblemowa fleksja to nie jest, teraz zamiast kurczaczka kiełbaska i serek:
Miliony współmieszkańców grillują i wciąż piszą to słowo przez dwa ll. To podwójne -ll- sygnalizuje nam chyba nowość i obcość słowa, a tym samym dodaje nazwie pewnego prestiżu. I tak tę podwójność polubiliśmy, że można zastanawiać się, czy w ogóle zaczniemy kiedyś pisać masowo przez jedno l.
Wymawiamy przecież przez jedno l, choć słychać co jakiś czas, że ludzie karkóweczkę z gryla dobrze ugrylowaną podają. To rodzima tendencja w wymowie. Polski system fonologiczny bowiem do niedawna niezbyt tolerował połączenia -ri-, a także -żi- czy -ti-. Stąd oboczności reżim || reżym, miting || mityng — warto je obejrzeć w Dobrym słowniku, gdyż inaczej się układają warianty w obu hasłach. Ale ponieważ obecnie przejmujemy najczęściej najpierw graficzną postać wyrazu, to *gryl nie przebił się w dostatecznej liczbie do tekstów, aby uznać go choćby za rzadki wariant. Podobnie jak słyszany — chyba głównie na szeroko pojętym Mazowszu — *łykend.
To co, rybkę teraz?
O zakorzenieniu wyrazu świadczy to, że staje się on podstawą tworzenia nowych słów i znaczeń. Kiedy koledzy politycy w medialnym szumie grillowali Błaszczaka czy tam kogoś innego, to jednak nie były to praktyki wprost ludożercze, a tylko rodzaj medialnej uczty. Sienkiewicz w Trylogii pisywał o przypiekaniu na wolnym ogniu, oczywiście też bardziej dosłownie. Bez wątpienia wszystkie ofiary tych niekulinarnych czynności były… ugotowane.
No, to jeszcze karkóweczka.
Karkóweczka na koniec, bo zachęca do dzielenia się nie tyle przepisami, ile najbardziej zaskakującymi zdrobnieniami, jakie słyszeliście. Ja zgłaszam kebabik. Choć z grilla to może być rybusia: rybusia z grilla.
A jeszcze taka zagadka: wiecie, dlaczego Włosi nie lubią grilla? Bo im się makaron ślizga.