Pamiętamy prezydenta Billa Clintona z jego hasłem „Gospodarka, głupcze!”. Być może niektórzy kojarzą go bardziej ze słowami „Nie miałem stosunków seksualnych z tą kobietą”. Ale my chcemy położyć akcent na… Właśnie, akcent. Dobiegło nas śpiewne wołanie „Akcent, głupcze”. Należało to sprawdzić.
Gdyby to był artykuł naukowy, zacząłbym go tak:
Celem niniejszego opracowania jest opis akcentu wyrazowego jako cechy dystynktywnej znaku językowego we współczesnym języku polskim.
Na szczęście to nie jest artykuł naukowy, więc bezpiecznie możecie czytać dalej.
Kilka razy serwowaliśmy już wpisy, w których opisywaliśmy słownikowe łańcuszki nieprawdy (tu ich lista). Dziś kolejna historia z cyklu „ktoś coś kiedyś chlapnął”. A potem już (prawie) nikt się nie zastanawiał nad sensownością tego chlapnięcia, bo zrobił to Ktoś.
Akcentowanie w języku polskim jest stosunkowo proste. Zwykle nieco mocniej wymawiamy przedostatnią sylabę w każdym słowie. Czasami akcent powinien padać na inną sylabę, ale część osób mówiących po polsku nie zwraca na to uwagi i Bogiem a prawdą nie powoduje to żadnych nieporozumień komunikacyjnych. Czy powiemy wzorcowo matematyka (pogrubieniem zaznaczamy sylabę akcentowaną), czy potocznie matematyka, to i tak każdy zrozumie znaczenie tego słowa tak samo.
MITY
Ale okazuje się, że w niektórych wyrazach jakoby miało być inaczej. W 1952 r. prof. Witold Doroszewski ni z gruchy, ni z pietruchy rzuca:
[…] wypadki, gdy z różnicą miejsca akcentu wiążą się różnice znaczeń jak w opera — opera, muzyka — muzyka, są nieliczne i niezupełnie ustalone. (W. Doroszewski, O akcencie we współczesnym inteligenckim języku polskim, „Sprawozdania z posiedzeń Komisji Językowej Towarzystwa Naukowego Warszawskiego”, 1952, t. 4, s. 65)
Rzuca i nie wyjaśnia, o co chodzi — tak jakby to było oczywiste… Wiecie, jaka jest różnica znaczeń między muzyką a muzyką? Nikt tego nie wie! No prawie. W różnych kompendiach dobrej polszczyzny (ale nie w kompendium Dobrego słownika, bo do łańcuszków nieprawdy ogniw nie dokładamy) znajdujemy quasi-wyjaśnienia:
Można mówić: czterysta lub czterysta, muzyka (np. lekcja muzyki) lub muzyka (= orkiestra), okolica lub okolica, opera lub opera, prezydent lub prezydent, rzeczpospolita lub rzeczpospolita, statua lub statua. (H. Gaertner, A. Passendorfer, W. Kochański, Poradnik gramatyczny. Zbiór wskazówek praktycznych dotyczących poprawności językowej, wyd. 5, Warszawa 1964, s. 87)
Należy zapamiętać, że w kilku wypadkach różnica akcentu może się łączyć z różnicą znaczenia: muzyka (np. lekka) — muzyka (‘orkiestra, kapela’), opera — opera (tylko w zwrotach typu: A to ci opera!), galop (‘prędko’) — galop (konia). (W. Kochański, B. Klebanowska, A. Markowski, O dobrej i złej polszczyźnie, wyd. 3, Warszawa 1989, s. 69)
W zacytowanych fragmentach widać też inne rzekome różnice dla słów opera i galop. Nie jest wykluczone, że nie rozumiecie, czym jest galop objaśniony jako ‘prędko’. Ale niech was to nie martwi. My też tego nie rozumiemy. Wiemy za to, skąd się wzięła muzyka w znaczeniu ‘zespół, orkiestra’ — to dawne użycie słowa związane z tym, że kiedyś muzyka mogła być grana tylko na żywo. Wtedy stwierdzenie, że na zabawie gra muzyka było równoznaczne z tym, że na zabawie gra zespół. Jednak to, z którym znaczeniem słowa muzyka mamy w danym wypadku do czynienia, nie zależy w ogóle od akcentu, ale po prostu od kontekstu.
FAKTY
Dopiero niedawno pojawili się językoznawcy, którzy nie bali się w końcu krzyknąć, że król jest nagi. Marek Ruszkowski stwierdził wprost:
Przykłady typu: muzyka ‘dziedzina sztuki, której tworzywem są dźwięki; melodia’ — muzyka potocznie ‘orkiestra’; opera ‘sceniczny dramat muzyczny’ — opera żartobliwie ‘coś śmiesznego, zwłaszcza jakieś śmieszne wydarzenie, komiczna sytuacja’ (por. WSPP) są nieco sztuczne, tym bardziej że także w znaczeniu pierwszym oba wyrazy mogą mieć w normie potocznej akcent na sylabie drugiej od końca. (Marek Ruszkowski, Dublety akcentuacyjne w współczesnej polszczyźnie, Polonica t. 33, 2013, s. 280)
Czy są w ogóle w polszczyźnie takie słowa, których znaczenie zależy od sposobu akcentowania? Nie takie sztuczne przykłady, jak te omawiane do tej pory? Można by podać dwie pary słów (raczej rzadko używanych), o których językoznawcy nigdy w tym kontekście nie wspominali: galop (konia) — galop (francuski taniec) i mantyka ‘ktoś, kto ciągle zrzędzi’ (w tym znaczeniu to zapożyczenie z łaciny) — mantyka ‘wróżbiarstwo’ (a w tym z greki). Ale tu też nie trzeba akcentować inaczej niż na przedostatnią sylabę. Można tylko powiedzieć, że w tych parach homonimów zaleca się ich rozróżnianie w mowie akcentem.
Finalna myśl jest zatem taka, że to nie akcent zmienia znaczenie, tylko różne znaczenia mogą być różnie akcentowane (ale nie muszą). Trochę to zakręcone, wiem… Ale akcent nie może być w języku polskim cechą różnicującą znaczenie, bo dotyczy to zbyt małej liczby słów i w dodatku w większości zapożyczonych.
Akcent w polszczyźnie nie decyduje o znaczeniu (co w innych językach zdarza się nierzadko), ale za to może decydować o pisowni (nie raz kontra nieraz) i interpunkcji (dlatego że).