język od kuchni smaczki językowe

Fakjuszek i różczka, czyli niezwykłe wyrazy w języku polskim. Cz. 2

Dziś o wyrazach drżąco-dudniących oraz o miękkusich jak fartuszek gruszek przeróbkach słów nie zawsze obyczajnych.

Słowa, słowa, słowa, aż mała od nich głowa — zrymowałby Mickiewicz, gdyby nie to, że on akurat lepsze rymy układał. Pisaliśmy już o najdłuższych słowach w języku polskim (do tej pory najczęściej zresztą czytany wpis na blogu Dobrego słownika), o najbardziej ohydnych wyrazach w języku polskim,  o słowach, których w naszym pięknym języku tak bardzo brak. Nawet o niezwykłych słowach też już było. Obecny wpis jest przecież częścią 2, ponieważ w części pierwszej pisaliśmy o niesamowitych antonimach i autonimach.

DROŻDŻÓWKA DO KWADRATU

Lubimy wspomnieć czasem staropolskie słowa mające w składzie reprezentację polskich liter, wspomnijmy choćby świerzop. Czasem czytamy o konkursach na słowo z ogonkowo-kreseczkowo-kropeczkowymi literami, gdzie współczesna żółć wygrywać musi, bo ma 100% składu właśnie takiego — z drugiej strony jest jednak wyrazem nieimponująco krótkim. Smakowitsza wydaje się drożdżówka.

A zgadniecie, co to drzażdżka?

Słowo to, przemycane w Słowniku poprawnej polszczyzny S. Szobera aż do wydań z lat 70. XX wieku, notował tzw. Słownik warszawski (tom 1, 1900 r.):

Na czerwono zaznaczyliśmy nasze hasło, będące odsyłaczem… do drzazgi. Niespodzianka? Zanim przejdziemy do docelowego hasła, zwróćmy uwagę na inne drżąco-drzaźniące hasła w okolicy:

  • drzażdż — zbiorowo o drzazgach,
  • drzażdża — tajemnicza roślina,
  • drząstwo – coś jak współczesny żwir,
  • drzążdż — uff, na szczęście definicja na skanie ze słownika mówi już wszystko. Ale jeśli chcecie to słowo usłyszeć, przypomnijcie sobie nasz wpis o… drzugawkach.

No to wracajmy do drzażdżki i pokażmy hasło drzazga:

Mamy więc zdrobnienie od drzazgi, nawet dwa. Kto powiedział, że się nie da? A przykład użycia spod tego hasła Zjątrzony niedźwiedź wszystko w drzazgi rozmiata można by przekształcić pieszczotliwie w Zjątrzone niedźwiedziątko wszystko w drzażdżki rozmiata.

Inaczej więc rzecz ujmując: drzażdżka to to, co zostaje, gdy się roztrzaszcze różdżkę.

Co to różdżka? Idąc podjętym tropem, musimy stwierdzić, że to mała rózga, ale przodkowie nasi nie zawsze o tym pamiętali, więc pisali, jak im się podobało: rożczka, rószczka, a żeby było prościej wymówić — także rózedżka i rózeczka. W Szekspirowskich „Straconych zachodach miłości” w wydaniu z 1895 roku w tłumaczeniu L. Ulricha czytamy:

Aleksander Fredro (albo wydawca i korektor) nie łamał sobie głowy nad zapisem głoski [u]. Jak kijek się wygnie, to ma wszak kształt u, taka ruszczka:

Te historie utrwalają się nieraz w nazwiskach, jak aktorki Magdaleny (teraz tylko fani poprawnie napiszą z pamięci jej nazwisko, gdy tak namieszaliśmy wam ortograficznie w głowach).

źródło zdjęcia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Magdalena_Różczka

 

ŻARTOBLIWE FIGIELKI

Zmiękczanie twardych rz–dż–ż w zdrobnieniach to jedno. Drugie to słowa miękkie dla ucha, bo powstałe w żartobliwej dobroci.

Na liście takich słów-ciekawostek, żartobliwych figielków umieściliśmy swego czasu słowo przydaś. Język polski spłatał nam jednak figla, a w zasadzie to jego użytkownicy, którzy na serio wprowadzili to słowo do potocznego rejestru polszczyzny. Być może jakiś wpływ na to miał o. Adam Szustak, który posługiwał się nim w jednym ze swych filmików. Nam zostało tylko wprowadzić je do Dobrego słownika: oto przydaś w DS. Ciekawostką w ciekawostce jest obcojęzyczny antonim przydasia, który znajdziecie w podlinkowanym przed chwilą haśle.

Wiecie, jak można nazwać szarmanckiego żula? Takiego, dla którego nierozbudowana inwokacja „Kierowniczko, kierowniczko!” albo „Kierowniku, kierowniku!” jest tylko wstępem do elokwentnej epopei o wysupłanie piątaka. To dżentelmenel, czyli gra słów na bazie dżentelmen + menel.

Z żartobliwych figielków znamy też inne nazwy osób. Paplący trzy po trzy rzecznik jakiejś nieszczęsnej instytucji to niedorzecznik. Staruszek pompujący sprawność seksualną pewnym inhibitorem fosfodiesterazy typu 5 to viagruszek.

I jeszcze seria cała stopni wojskowych w bardziej słusznym wydaniu:

  • spaprał,
  • zerżant,
  • porutnik,
  • pitan,
  • jajor,
  • spółkownik,
  • gmerał,
  • zmurszałek.

Jak z bajki o krasnoludkach, co nie?

Tak jak mamy głupie stopnie wojskowe, możemy też pomyśleć o nietypowych nazwach palców. Na przykład nijako brzmiący „środkowy” dawno, dawno temu na forach strzeleckich nazwany został z angielska, a może z niemiecka i staropolska… fakulcem. Co, jak i dlaczego? Można się jakoś domyślić, gdy się pisownię brzydkiego angielskiego słowa na cztery litery rozłoży: f—u—c—k.

Uchwyt delikatny ze wskazującym i fakulcem lewej dłoni przed osłoną spustu jako lekka podpórka lufy. Serdeczny i mały na dole — dłoń na 45 stopni. To wypracowane z poprzednich. Postawa dowolna. (forum-bron.pl, 22.05.2005)

Palec palcem — przy okazji ogłaszamy z dumą, że nasz dr Sebastian Żurowski jest współautorem baaardzo uczonego słownika, który klasyfikuje tego rodzaju powtórzenia i, za przeproszeniem, reduplikacje jak palec palcem — ale ponieważ język lubi wieloznaczność, to oczywiście fakulec (nie mylić ze słowem fakultet) jest też nazwą gestu.

Słowa rodzą się między ludźmi. Kulson chyba poszedł nieco w zapomnienie. Nie wiemy, czy jesieniara dociągnie do jesieni AD 2020. Za to niemal na czterdziestolecie gestu Kozakiewicza pojawił się nienowy gest, ale nowy eufemistyczny frazem: gest Lichockiej.

Posłanka Lichocka tłumaczyła bowiem, że przejeżdżała środkowym palcem pod okiem, w geście wzruszenia czy tez zdenerwowania. Jak widać powyżej, gest Lichockiej łatwiej wykonać, gdy ma się na nosie okulary…

Gdyby więc, w zalewie memów z tymże gestem, brakowałoby wam figielkowego słowa na jego nazwanie, służymy: oto fakjuszek. Na słowotwórczy wzór pal-ecpal-uszek.

Gdy na Euro 2016 Polacy pokonali Szwajcarów po rzutach karnych i cieszyli się, jak im zarzucono, prowokacyjnie pod trybuną, na której siedzieli szwajcarscy kibice, ktoś napisał komentarz:

Mogą sobie płakać. Sami pokazywali paluszki fakjuszki naszym piłkarzom, więc niech spadają.

Słowo może i w miarę nowe, ale zachowania stare jak świat. A morał w sumie banalny: im mniej fakjuszków, tym lepiej. Inaczej to samo ujmując: mniej fakjuszków, więcej viagruszków!

Mówił Mariusz Mix Kolonko, Rembridge, Piaseczusets.

PS A jeśli chcecie dodać coś do skwadraconych drożdżówek lub żartobliwych figielków, zapraszamy do komentarzy poniżej. ↓↓↓

Najnowsze komentarze