Słowo „ęsi” można by uznać za swego rodzaju produkt słownikowy. Takich z reguły w Dobrym słowniku nie notujemy, ale tu sprawa jest dość wyjątkowa. Wiele osób bowiem o nim słyszało, wiele osób o nie pyta — a to dlatego, że dopuszczone jest w grze scrabble, zawiera je „Oficjalny słownik polskiego scrabblisty”.
ĘSI, CZYLI...
Zacytujmy na początek całe hasło ze „Słownika języka polskiego” pod red. W. Doroszewskiego (1958–1969):
ęsi «okrzyk dziecka zawiadamiający o potrzebie naturalnej; potrzeba naturalna (u dziecka)»: Kiedyś, zamkniętej, zachciało mi się strasznie „ęsi”. Co tu zrobić — matka wyniosła nocnik na płot. Witow. Ludzie 21. Ale kto ma liczną dziatwę, nic mu w życiu nie jest łatwe. Franio się przestraszył gęsi, a Maryjka woła ęsi. Boy Słów. 30.
Pierwszy cytat do powyższego hasła wybrano z powieści Józefy Witowskiej „Ludzie i nieludzie. Ze wspomnień służącej” z 1951 roku. Drugi cytat pochodzi z wiersza Tadeusza Boya-Żeleńskiego „Jak wygląda niedziela oglądana przez okulary Jana Lemańskiego” ze zbioru „Słówka” z 1913 roku. Złośliwi mogliby powiedzieć, że autorowi po prostu zabrakło rymu do słowa gęsi. W środowisku skrablistów krąży zresztą żart, że ęsi to ‘trzy czwarte gęsi’. Nie jest to zresztą całkiem wykluczone, gdyż dziewczynka z wiersza Boya wcale nie musiała mieć potrzeby (kupa, siusiu), mogła jedynie naśladować brata w taki sposób, w jaki umiała.
Nie wiemy, czy ktoś słyszał, by małe dziecko wołało ęsi, podejrzewamy, że nie. Małe dzieci krzyczą eeeee, krzyczą też siiii lub siiisii, zatem jakiemuś dorosłemu o zdolnościach pisarskich mogło przyjść do głowy utworzenie takiego ęsi łączącego. Mógł to być Boy.
Mielibyśmy zatem coś innego na ę- niż tylko znane wielu zapewne wyrażenie ę-ą (wspominane we wpisie Zażółć gęślą jaźń). Ale to nie wszystko…
WIĘCEJ Ę
Niespodzianka kryje się również w wydanym w 1900 roku pierwszym tomie „Słownika języka polskiego” pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego i W. Niedźwiedzkiego. Można znaleźć tam takie hasła, jak ę ę:
(nawiasy kwadratowe oznaczają wyraz pochodzący z gwary), jak ęgrest, ęhe i ęno:
a zwłaszcza, uwaga!
Hasło eę zapisane jest zaś tak:
Wyjaśnijmy jeszcze skróty użyte w słowniku: Dźwn. = dźwiękonaśladowczy, Dziec. = dziecięcy.
Upominałem się swego czasu o słownictwo dziecięce w słownikach. Któż by jednak pomyślał, że ponad sto lat temu autorzy słowników mieli taką fantazję. A może rejestrowali tylko fakty językowe…?
WRÓĆMY DO ĘSI
Słówko ęsi można odnaleźć jeszcze u jednego znaczącego pisarza — Juliana Tuwima, w wierszu „Maskarada” ze zbioru „Jarmark rymów” z 1934 roku. Łatwo dostrzec tu analogię do tekstu Boya.
Pan hrabia już zdechł, a pan baron
Biegunkę ma, tarza się, rzęzi
(Z fosgenem zaszkodził mu balon)
Jak można — tu bal, a on ęsi.
Wydaje się, że ostatnim drukowanym słownikiem, który zanotował wyraz ęsi, był „Słownik języka polskiego” pod red. Mieczysława Szymczaka wydany w latach 1978–1981 (ale ęsi jest jeszcze w wydaniu z 2002 roku!).
Władysław Miodunka wyrażał w „Podstawach leksykologii i leksykografii” (1989, s. 201) sądy z dzisiejszego punktu widzenia naiwne:
Rodziców uznamy zatem za grupę leksykalizującą fakty z życia dzieci. Przykładem niech będzie wyraz ęsi, notowany w SJPSz (I 564), który określa jego użycie i znaczenie w sposób następujący: „okrzyk dziecka zawiadamiający o potrzebie naturalnej; potrzeba naturalna (u dziecka)”. Nie ulega wątpliwości, że mamy tu do czynienia z wyrazem używanym w rodzinie redaktora (redaktorów?) SJPSz i dzięki temu przeniesionym do ogólnego języka polskiego.
A może w waszej rodzinie ktoś ęsi?
Jakoś więc w polszczyźnie stronimy od zaczynania słowa samogłoską nosową, na ę jest tylko wyraz-wytwór ęsi, quasi-słowo ę-ą i mniej lub bardziej śmieszne żarty w rodzaju Ędwarda Ąckiego. A może coś pominęliśmy, ę?