Dobrze wiedzieć, czy należy czasnąć dżwiami obrotowymi czy tszasnąć d-żwiami obrotowymi. I sprawdzić, jak oni mawiają.
Dopuszczenie wymowy [dżwi] (przez [dż], jak jazz czytany [dżez]) nie jest przejawem faworyzowania wymowy krakowskiej (gdzie trzy drzewa = [czy dżewa]) lub w ogóle niebywałego liberalizmu redaktorów Dobrego słownika. Można by rzec, że przeciwnie — dowodem na uwzględnianie współczesnego stanu języka i jego zmienności jest dopuszczenie wymowy [d-żwi] (przez [d-ż], jak drzewo czytane [d-żewo]). A wymowę tę najnowszy słownik poprawnościowy pod red. A. Markowskiego uznaje za niepoprawną. W „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny” przeczytamy bowiem:
wym. dżwi, pot. dż-żwi, nie: d-żwi, nie: dźwi, nie: d-źwi
DRZWI DONIKĄD
I teraz robi się naprawdę ciekawie. Źródeł poprawnej wymowy w postaci słowników nie ma wiele (por. wpis na ten temat), ale te, które są, sobie przeczą. Bo oto „Podręczny słownik poprawnej wymowy polskiej” W. Lubasia i S. Urbańczyka (wyd. 2, 1993) jako jedyną poprawną formę przedstawiał [dżwi], zakazywał zaś: [dźwi, d-żwi, dżżwi]. Jeszcze wcześniejszy „Słownik wymowy polskiej” pod red. M. Karasia i M. Madejowej (1977) przeciwnie — wymowę [dżwi] potępiał, a jako standard prezentował [dżżwi] i [d-żwi]. Nie wiadomo, czy był to wynik ówczesnych badań lub przekonań (promowanie wymowy klasy robotniczej i „nowej inteligencji”?), redakcyjne niedopatrzenie czy efekt hiperpoprawnej ostrożności zespołu redakcyjnego składającego się w większości z Małopolan. „Słownik poprawnej polszczyzny” pod red. W. Doroszewskiego (1973) nakazywał bowiem wówczas wymowę [dżwi], a zakazywał wymowy [dźwi] oraz [d-żwi]. Słownik ortoepiczny S. Szobera (1937) – wbrew swej nazwie – wymowy właśnie nie podawał.
W Dobrym słowniku nie żonglujemy formami ze słowników (które nieraz wiedzą lepiej), lecz badamy wymowę Polaków kulturalnych i wykształconych. Współcześnie zaś — o wiele wcześniej, niż odnotowały to słowniki poprawnościowe — zapanowała wymowa analogiczna do wyrazów drzewo, drzeć, odrzeć, odrzynać, to jest z d dziąsłowym [ḍ] poprzedzającym głoskę [ž].
JAK ONI MAWIAJĄ
Dowodów szukaliśmy w pierwszej księdze Pana Tadeusza, wystawionej w Telewizji Polskiej w 1970 roku. Mamy tam następujące przykłady:
We dworze pusto: bo drzwi od ganku zamknięto (…)
Ale nigdzie nie widać było ogrodniczki;
Tylko co wyszła: jeszcze kołyszą się drzwiczki
Świeżo trącone, blisko drzwi ślad widać nóżki (…)
Stryj nieraz na to miejsce i na drzwi poglądał,
Jakby czyjegoś przyjścia był pewny i żądał.
I Tadeusz wzrok stryja ku drzwiom odprowadzał (…)
Wszedł służący i raptem boczne drzwi otwarto.
Każdy z aktorów wypowiadający się w starannie wyreżyserowanym przez Adama Hanuszkiewicza spektaklu — młodszy Andrzej Zaorski i starsi Kazimierz Wichniarz i Kazimierz Opaliński — wypowiada [d-żwi]. Skoro wymowę i dykcję sceniczną uważało się i wciąż uważa za wzorową, to znaczy, że zasada wymawianiowa sformułowana przez Doroszewskiego i dziś podtrzymywana przez Markowskiego ([dżwi] — dobrze, [d-żwi] — źle) była, być może, „papierowa” albo w najlepszym razie nie odpowiadała już w momencie jej ogłaszania ważnej części uzusu ze wszech miar kulturalnego.
A TO CI HISTORIA
Zalecenia co do wymowy opierano z pewnością na historii wyrazu drzwi. A ta była nieco inna niż takich słów jak drzewo czy drzazga. Według W. Borysia (2005) pierwotna forma liczby pojedynczej to dvьrь, a mnogiej — dvьri (jak widać, nie od początku było to plurale tantum). Efektem regularnego fonetycznego rozwoju mogły być formy z początkowym dw- (jak śląskie dwierza) i dźw- (jak dawne polskie dźwierze, dźwierza, do dziś w słowie odźwierny). Wydaje się więc, że brzmiąca dziś najbardziej plebejsko forma [dźwi] byłaby najbardziej prawidłowa. Mogło jednak dojść do jakiejś nieregularnej przestawki, która sprawiła, że d (dź) i w zostały rozdzielone przez rz — stąd nietypowe i sprawiające kłopoty wymawianiowe drzwi, gdzie po takiej zmianie przyznali sobie mówiący prawo do uproszczenia grupy spółgłoskowej *[dźrzẃ-] do [dżẃ-].
Dane dialektalne — zwłaszcza mazowieckie i mazurskie, gdzie zanotowano formy drwi i drźi — mogą przyznawać częściowo rację alternatywnej hipotezie etymologicznej, którą przedstawił A. Bańkowski w „Etymologicznym słowniku języka polskiego” (2000):
Mało wiarygodną jest pospolita hipoteza o wczesnej i osobliwej przestawce w zach.-słow.: †drьvi zamiast †dvьri. Rozsądniej wydaje się przyjąć dwa różne słowa, pierwotnie nie całkiem jednoznaczne, z czasem skontaminowane, a mianowicie z jednej strony og.-słow. †dvьrь f, pl dvьri ‘drzwi w ścisłym znaczeniu, a więc przedmiot ruchomy do zakrywania otworu wejściowego w ścianie’ (…) a z drugiej strony — zachowane reliktowo tylko w zach.-słow. — †drъvi pl (albo dual) ‘odrzwia; dwa słupki boczne podpierające belkę poziomą nadproża’ (…)
XV- i XVI-wieczne zapisy drzwirzy i w tych drzwierzach uznał Bańkowski za „przykłady kontaminacji formalnej obu słów”.
Takie dawne *drwi, pokrewne słowu drwa, później zmiękczone do *dŕẃi, mogły dać właśnie drzwi, które w Krakowie i Poznaniu by się wymawiało [dżwi], ale na wschodzie i pod wpływem postaci pisanej oraz analogii do wspominanego drzewa: [d-żwi].
Gdyby hipoteza Bańkowskiego była bliższa prawdy, bardziej prawidłowa wydawałaby się wymowa taka jak słowa drzewo, tj. [d-żwi], lecz z powodu hipotetycznego mieszania się form i znaczeń ostatecznie i [dżwi] nie należałoby potępiać. Quod erat demonstrandum.
A zatem mówmy [d-żwi] lub [dżwi], a jak nam wyjdzie, to nawet ewentualnie [dż-żwi].