Nadchodzi tłusty czwartek… dla książek. 23 kwietnia to Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. To mądrzy Hiszpanie namówili 70 lat temu UNESCO na takie święto. W Katalonii zresztą dużo wcześniej w tym dniu obchodzono dzień świętego Jerzego; panie dostawały od panów czerwone róże, a panowie otrzymywali od pań książki w prezencie.
Ten zwyczaj przeniósłbym też do Polski. Ale w tym dniu wprowadziłbym również całkowity zakaz czytania. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
W zbliżający się książkowy tłusty czwartek z każdej strony będą dopadać nas wieści, statystyki, bicie na alarm, jak to Polacy nie czytają i dalej nie czytają, i nie czytają wciąż. W tym czytelniczym szale mało kto się pewnie zastanowi nad tym, czy faktycznie wszyscy mają czytać książki? I to właśnie te książki?
Czasem przypomina mi to pęd, z którego na szczęście chyba powoli zaczynamy wychodzić, że każdy ma mieć wyższe wykształcenie. A jeśli „bunt” zacznie się od samej młodzieży, która zacznie studia odpuszczać jako nieżyciowe? Czy wtedy też rozniesie się marudzenie nad zanikaniem wykształcenia? Zresztą, z przyjemnością oddam głos Henrykowi Hollendrowi (swoją drogą polecam cały artykuł):
Jeśli mielibyśmy przerabiać coś takiego w Polsce, to może lepiej niech czytelnictwo upada. Szeroka dostępność tekstów, plus krytyczne myślenie, plus umiejętne uczestnictwo w debacie – tak, o to warto się starać. Ale to jest coś innego niż powszechne czytelnictwo, mające jakoby cechować w przeszłości wspólnotę narodową. U podstaw tego mitu leży kanon składający się z kilkudziesięciu utworów, autentycznie rozumianych przez wielu. Ale przez większość – zapewne nigdy. Ta rozkochana mniejszość, mając do dyspozycji aparat edukacji narodowej, tworzyła za jego pomocą potężną wydmuszkę, do której w końcu wszyscy jakoś się przyznawali. Utwory znane, przyswojone, kształtujące… No to może zacznijmy od nowa?
https://forumakademickie.pl/fa/2013/05/upadek-czytelnictwa/
GIMNAZJALNIE
To też dobry moment, żeby nawiązać do konferencji i badania gimnazjalnego, o których szerzej pisałem tutaj. Spójrzmy na taki obrazek:
Jeden wniosek i jedna hipoteza. Wniosek — u dzieci rodziców z wyższym wykształceniem poziom czytelnictwa jest dwa razy wyższy. Wyższe wykształcenie nie jest dla każdego i regularne czytanie nie jest dla każdego. Hipoteza — gimnazjaliści może książek nie czytają, ale czytają masę tekstów. Nie przesadzam: masę. Gdzie? W Internecie oczywiście. Czy to dobrze, czy źle i co tam czytają, to już zostawiam Wam do rozważań.
Mamy bardzo dużo przyzwyczajeń książkowoczytelniczych, które trochę wypaczają nam we współczesnym świecie rozumienie czytania i nieczytania. Śmiesznym i całkiem niewinnym przykładem jest moja wypowiedź do kolegi, którego chciałem zarazić pasjonującą lekturą: „Pożyczę Ci, gdy skończę czytać”. Numer w tym, że mówiłem o e-booku…
A jakie książki gimnazjaliści powinni czytać? Czy rozwinie ich „Nad Niemnem” czy „Siedem nawyków skutecznego działania” Stephena Coveya? A może lepiej książka jego syna „7 nawyków skutecznego nastolatka”?
Bo czy jest sens utrzymywać poniższą fikcję?
Źródło: Piotr Kalwiński, Czytelnictwo lektur w gimnazjum w perspektywie badań ilościowych i jakościowych, http://eduentuzjasci.pl/konferencjapjp
I jeszcze cytat z wypowiedzi nauczyciela (źródło to samo co powyżej):
Z Małym księciem nie mają kłopotu, prawda? To jest do przeczytania, bo jeszcze z obrazkami. Ale ten dramat [Dziady cz. II] czytamy [w całości na lekcji]. Natomiast przy dramatach takich jak Zemsta, Skąpiec, czy Romeo i Julia czytamy obszerne fragmenty na lekcji. Z komentarzem. I wtedy to trafia. I wtedy, wie pan, jakie jest minimum? Minimum jest takie, że jeżeli uczeń nie przeczyta Zemsty czy Romeo i Julii, to przynajmniej usłyszał fragmenty. I na to nie ma rady. Ja nie mam takiego mechanizmu, aby zmusić ucznia do przeczytania. Jeżeli nie ma kultury czytania w domu, jeżeli nie ma przyzwyczajenia, klimatu, nie ma na to siły. I zawsze tak było, prawda? […] Proszę pana, jeżeli autorzy Podstawy programowej liczyli na to, że zawsze jak wprowadzą takie teksty kultury [Dziady, Zemsta], to one będą w stu procentach przez uczniów czytane… […] Więc proszę pana, to jest fikcja. To się nigdy nie dzieje.
Ale język polski to nie tylko czytanie. Profesor Żurek na wspomnianej konferencji miał na swych slajdach dwie przednie myśli:
- Dlaczego większość dorosłych po swoich szkolnych doświadczeniach kulturalnych przeżytych w szkole zaprzestaje kontaktu z instytucjami kultury? Dlatego m.in., że instytucje te kojarzą jedynie z lekturą szkolną.
- Na co skarżą się nauczyciele? (…) na brak sensownej oferty kulturalnej (widzą absurdalność sytuacji, w której repertuary teatrów nastawione są na adaptację lektur szkolnych).
ZAKAZ CZYTANIA
My po prostu potrzebujemy, jako Polacy, jednego dnia, w którym zakaże się nam czytania książek. Skoro bębnią wciąż, że mamy czytać, to czytać nie będziemy. Miejmy więc ten jeden dzień w roku odpoczynku od bębnienia. Dzień państwowego promowania kultury nieczytania. Jak nas znam, to na złość… zaczniemy w ten dzień czytać…
DA SIĘ?
23 kwietnia to Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. To też rocznica śmierci pana Szekspira. Jest taka książka o angielskim tytule Tales from Shakespeare. Tam dzieła pana Szekspira zostały tak przekształcone, żeby dzieci mogły je czytać.
Mieliście takie książki, do których wracaliście jako dorośli, żeby odkryć ich piękno? Dla mnie takim cudem są obie „Alicje…” w przekładzie Słomczyńskiego, które przeczytałem i zrozumiałem, nastolatkiem będąc, i ponownie — całkiem na nowo — za swej dorosłości.